sobota, 20 sierpnia 2016

16. Pocieszenie i konfrontacja.

Ale z ciebie kurwa hipokrytka

Justin's POV:

- Hazel, wszystko w porządku – powiedziałem, gdy kontynuowała ignorowanie mnie i ciągnięcie mnie do kuchni jej brata.
Wypuściłem oddech, gdy ona otworzyła zamrażarkę i złapała opakowanie zamrożonego groszku, zanim ostro zamknęła drzwi i przyciągnęła mnie naprzeciwko siebie, zanim zmusiła mnie do cofnięcia się do stołu kuchennego.
Chciałem zaprotestować i powtórzyć, że wszystko w porządku z moją szczęką, nawet jeśli trochę bolała, ale ona popchnęła mnie na krzesło za mną, uderzając mnie w klatkę piersiową, zanim usiadła mi na kolanach, a jej nogi wisiały po obu stronach moich bioder.
...Jezus
Przycisnęła zimną paczkę warzyw do mojej szczęki, a ja skrzywiłem się, zamykając oczy, gdy przyzwyczajałem się do zimnej i lekko mokrej plastikowej torby przyłożonej do mnie.
… Nie musiałem otwierać oczu albo zadawać jej pytania, żeby wiedzieć, że była niewiarygodnie wkurzona.
Po tym jak Trent zdecydował pokazać swoją twarz, byłem całkiem pewien, że Hazel dochodziła do punktu, gdzie chciała po prostu dać mu w mordę... A jeśli ona tego nie chciała, to ja na pewno tak.
Przeklinała jego imię i cóż... ilość przekleństw, które wychodziły z jej ust przerażała mnie, ale w tym samym czasie, Chryste, podniecała mnie...
Każde istniejące słowo wydostało się z jej ust i po tym jak rzuciła złowrogie spojrzenie na swojego ojca, odeszła... a ja podążyłem za nią nie tylko dlatego, że nie chciałem pogorszyć sytuacji tym co miałem zaplanowane, żeby zrobić Trentowi i jej ojcu, ale też żeby sprawdzić, czy z Hazel wszystko porządku... ale oczywiście zawaliłem, gdy szedłem za nią, cały czas dając jej trochę przestrzeni.
No i cóż, jesteśmy teraz tutaj... ona siedzi na moich kolanach, gdy najprawdopodobniej wyładowuje swoją złość przez to jak mocno dociska groszek do mojej twarzy.
Usłyszałem jak bierze głęboki oddech, a ja otworzyłem powoli moje oczy. Jej oczy były skoncentrowane na paczce groszku, ale tak szybko jak zobaczyła, że moje oczy były otwarte, jej wzrok przeniósł się na mnie.
Ugryzła swoje usta od środka, gdy spojrzała w dół zanim się cicho odezwała.
- Przepraszam – wymamrotała, brzmiąc bardziej na smutną niż złą, czego w ogóle się nie spodziewałem.
- Za co? - spytałem, gdy jej ręka odsunęła się od mojej twarzy, zabierając opakowanie groszku... teraz moja szczęka jest odrętwiała.
- Bo mój tata cię uderzył, a potem pojawił się Trent – wymamrotała, a złość, która w niej była, powoli ją opuszczała, a jej ciało zrelaksowało się do tego momentu, gdzie można było zauważyć, że była zawiedziona. - Nie chciałam, żeby tak się stało, wiesz? - powiedziała, jej głos załamał się, gdy spojrzała wreszcie na mnie, a ja poczułem jak moja klatka piersiowa się pali, gdy zobaczyłem jak jej oczy wypełniają się łzami.
- Hazel, wiem to – powiedziałem delikatnie, ponieważ mogłem zobaczyć, jak zaczyna obwiniać siebie. Pociągnęła nosem, zanim oblizała swoje usta i położyła paczkę groszku na stole za mną.
- Nawet nie wiem dlaczego się tak pokazał... - powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do mnie i można było powiedzieć, że była na granicy załamania, jej ręce się trzęsły a oddech był niepewny, - On po prostu... i Trent... - zapiszczała i bez zastanowienia wstała z moich kolan, gdy popłynęła pierwsza łza.
- Hej – powiedziałem delikatnie, wstając i łapiąc jej nadgarstek, obracając ją w moją stronę, żeby zobaczyć jak przygryza wargę, żeby powstrzymać się od płaczu.
- Nienawidzę ich Justin – zapłakała cicho, a jej łzy bez przeszkód popłynęły po jej policzkach, gdy mrugnęła.
- Wiem – współczułem jej cicho, gdy pociągała nosem, jej oczy zamknęły się boleśnie, kiedy zakryła usta i wydobył się z niej pierwszy szloch.
Przełknąłem ślinę, przyciągając ją do mojej klatki piersiowej, gdy płakała, jej dźwięki frustracji sprawiały tylko, że chciałem, żeby fantazja złamania szczęki jej ojcu, stała się rzeczywistością.
No bo, co do kurwy nędzy ona mogła mu zrobić, żeby był dla niej taki okrutny? Bo tylko jak się dowiem... nie będę miał problemu, żeby uderzyć tego zjeba i dokonać jeszcze innych szkód...
Nie będę kłamał, fakt, że nie wiedziałem dlaczego tak się zachowywała był irytujący... To znaczy oprócz tego, że oboje jej rodziców to idioci, chciałem wiedzieć, co doprowadziło ich do takiego punktu, że zdecydowali, że t niezła rozrywka patrzeć na zrozpaczoną córkę... bo tak jak powiedziałem wcześniej, gdy tylko się dowiem... możecie sobie wyobrazić...
Pochyliłem moją głowę delikatnie do niej, mój policzek przykleił się do jej włosów, gdy usłyszałem kroki, w czasie gdy Hazel kontynuowała płakanie w moją szyję.
Spojrzałem w górę i zobaczyłem Theo, który spojrzał na Hazel, potem na mnie ze spojrzeniem pytającym co się kurwa stało.
Wszystko co musiałem zrobić, to wyszeptać wasi rodzice, żeby jego postawa się zmieniła i żeby wypuścił powietrze, zanim wyszedł z kuchni.
- Kurwa mać – usłyszałem jak warknął cicho, zanim usłyszałem jak dosłownie biegnie po schodach i po ponad 5 minutach, dźwięk płaczącej Hazel ucichł, ale za to krzyki Theo stawały się głośniejsze.
- Chcesz, żebym uderzył za ciebie Trenta? - spytałem, a ona zaśmiała się cicho pociągając nosem, a ja uśmiechnąłem się, bo przynajmniej udało mi się sprawić, że się zaśmiała w tym napiętym momencie.
- Możesz też uderzyć mojego tatę? - spytała odsuwając swoją głowę tak, że była ona dosłownie z zagłębieniu mojej szyi, gdy przytuliła się do mnie wypuszczając głęboki oddech... wiecie, ten oddech, gdzie wasze ciało rzeczywiście rejestruje, że płakaliście...
- Kiedy zobaczę go następnym razem to-
- O jakich kurwa zdjęciach ten dupek mówi? - powiedział Theo, wchodząc do kuchni ze swoim telefonem w ręce... Przysięgam, że był na górze dwie sekundy temu... - Bo teraz mnie zastrasza, że je puści w obieg – powiedział, a Hazel podniosła głowę oblizując usta, zanim spojrzała na mnie i znowu na swojego brata.
- Trent zamontował kamery w moim mieszka-
- Trent?! - Theo nagle krzyknął. - On za tym wszystkim stoi?! - spytał wściekle, a Hazel westchnęła, gdy wyszedł z kuchni, warcząc przekleństwa, tak jak zrobił to wcześniej.
- Zabije go – wymamrotała Hazel, opierając głowę o moją klatkę piersiową, wypuszczając kolejny oddech...
- Cóż, to oznacza mniej pracy dla mnie – odpowiedziałem i poczułem jak jej policzek przyciska się do mnie, co dało mi do zrozumienia, że się uśmiecha. - I mówiąc o tym sukinsynie... dlaczego dał zdjęcia twojemu ojcu, nawet po tym jak mu zapłaciłaś? - spytałem, moja ręka leżała na jej odcinku lędźwiowym, gdy wciąż kontynuowałem trzymanie jej blisko mnie.
- Bo oboje są dupkami – zaklęła cicho. - Nikczemni skurwiele – wymamrotała wściekle i gdy zaczęła narzekać i przyrzekać, moje myśli powędrowały do tego, co się dokładnie stało.
Jej mama musiała o tym wiedzieć cały czas, ponieważ kiedy wręczała kopertę jej ojcu, wyglądała jakby-
Cholera jasna...
- Hazel – przerwałem jej, a ona spojrzała na mnie dziwnie, gdyż mój ton był spanikowany. - Myślisz, że twoja mama dała moim rodzicom te zdjęcia, kiedy przyszła tego dnia, wręczając mi tą kopertę, żebym ją im przekazał? - spytałem, a ciche kurwa wydostało się od niej. - Cholera – zakląłem, a ona odciągnęła się ode mnie, zanim złapała coś, co było wcześniej zamarzniętą paczką groszku ze stołu i włożyła to z powrotem do zamrażarki, a potem wytarła pozostałości jej łez z policzków.
Zamiast zamknąć drzwi, złapała kolejną paczkę warzyw i podała mi ją, a ja spojrzałem na nią.
- Zaczyna ci się robić siniak – powiedziała z małym uśmiechem, a ja wydobyłem z sebie oh i zabrałem od niej paczkę, trzęsąc się na jej temperaturę.
Powiedziała mi wtedy, żebym poszedł za nią i tak zrobiłem, gdy przeszła przez kuchnię do przedpokoju.
Otworzyła drzwi frontowe i gdy przez nie przeszedłem, zamknąłem je, a zimne kanadyjskie powietrze uderzyło mnie w twarz.
- Okej – wymamrotała do siebie, zanim się obróciła. - Mogę prowadzić twój samochód? - spytała mnie, a ja na nią spojrzałem.
Jej nastrój zmienił się natychmiast, a ja musiałem to jakoś zarejestrować, ponieważ byłam co najmniej skołowany.
W jednym momencie płacze, a w drugim jest kurewsko zdeterminowana... Chryste, ta dziewczyna szybko pracuje.
- Przednia kieszeń moich jeansów – powiedziałem, a ona posłała mi mały uśmiech, jej ręka podążyła pod mój płaszcz i wkradła się do mojej przedniej kieszeni.
Zahaczyła palec od breloczek od kluczy i wyciągnęła je z mojej kieszeni, gdy ja trzymałem plastikową torebkę, która zawierała (tak sądzę) marchewkę, przy mojej twarzy
- Chodź – powiedziała, zanim zeszła na podjazd i przeszła przez bramę, tak jak dzisiaj rano.
Trzymała ją otwartą dla mnie, a ja cicho jej podziękowałem, gdy otworzyła moje auto.
Usiadłem na siedzeniu pasażera, a ona wskoczyła na miejsce kierowcy, zanim odpaliła silnik i zaczęła jęczeć, że siedzenie jest strasznie odsunięte do tyłu i nie może sięgnąć pedałów.
- Jezus, jesteś jak olbrzym – wymamrotała, sprawiając, że przewróciłem oczami w rozbawieniu, gdy ona przysunęła fotel, a następnie wyjechała z podjazdu.
20 minut później byliśmy pod domem moich rodziców, a ja wykrzywiłem się na to jak mokre moje dłonie były, ponieważ przedtem zamrożona paczka warzyw, była teraz wodnista przez włączone na maksa ogrzewanie w moim samochodzie.
- Co jeśli Natalia tu jest? - spytała Hazel, gdy wyszedłem z auta od razu jak zaparkowała na szczycie podjazdu.
- To będzie jak spotkanie z szatanem – wymamrotałem, gdy zamknęła mój samochód, po czym oddała mi kluczyki.
Zapukała do drzwi i nie dłużej niż parę sekund później, moja mama je otworzyła uśmiechając się i przytulając Hazel i gdy się od niej oderwała, by przytulić mnie, jej wzrok zmiękł, gdy zobaczyła jak trzymam paczkę marchewek przy mojej szczęce.
- Co się stało? - jej twarz się wykrzywiła, gdy odsunęła marchewki, żeby zbadać moją twarz. - Kochanie, puchniesz – powiedziała, a ja syknąłem, gdy nacisnęła na nią palcem, a ona uśmiechnęła się głupkowato.
- Mamo, jesteś doktorem, wiedziałaś, że to zaboli – powiedziałem, a ona uśmiechnęła się całując mój policzek, gdy powiedziała, żebyśmy weszli do środka.
Byłem wdzięczny, że nie tylko nie dałem mojej mamie koperty, ale też, że zobaczyłem jak leży na stole w przedpokoju i wygląda na nieotwartą.
- Ah, wygląda, że mamy dzisiaj dzień niespodziewanych wizyt – powiedział mój tata, wychodząc z drzwi od garażu, które były połączone z przedpokojem.
- Kto tu jeszcze jest? - spytałem chwilowo patrząc na Hazel, która zmrużyła swoje oczy, jakby czegoś słuchała.
- Rodzice Hazel, Natalia i jej znajomy – powiedział z uśmiechem, który zniknął, gdy spojrzał na Hazel.
Wydała z siebie żałosny śmiech, a gdy to zrobiła, jej matka wyszła z kuchni i weszła do przedpokoju, uśmiechając się, ale przestała, gdy nas zobaczyła.
- Kochanie – uśmiechnęła się słodko podchodząc do Hazel. - Możemy porozmawiać? - spytała, jej ton był oczywiście sztuczny, a sposób w jaki uśmiechała się do Hazel sprawiał, że wyglądała jak psychopatka.
- Nope – odpowiedziała, a ja widziałem jak moja mama patrzy tam i z powrotem na mnie i na mamę Hazel.
- Hazel, no dalej – powiedziała podchodząc do niej i łapiąc ją za nadgarstek, ale Hazel wyrwała się jej... okej, może powinienem interweniować.
- Valerie, jeśli ona nie chce z tobą rozmawiać to jej nie zmuszaj – powiedziałem bez ogródek, a ona puściła jej nadgarstek patrząc na mnie.
- Czy ty masz pojęcie co twoja dziewczyna zrobiła mojej rodzinie? - warknęła.
Tak, kurwa chciałbym.
- To nie mój interes, więc nie pytałem – odpowiedziałem (co oczywiście było kłamstwem) a ona się uśmiechnęła... mówiąc o zmianach nastroju.
- Cóż, niech więc to zostanie nie twoim interesem – powiedziała. - Porozmawiamy, czy tego chcesz, czy nie – powiedziała do Hazel.
- Nie, wcale nie i sugeruje, żebyś zabrała swoje ręce ze mnie, zanim coś zrobię – Hazel powiedziała spokojnie i nawet jeśli jej słowa nie były skierowane do mnie, to miałem nadzieję, że Valeria zabrała ręce ze swojej córki, ponieważ byłem nieco przerażony tonem jaki panował w głosie Hazzel.
- Dobra, porozmawiamy w domu – powiedziała, a Hazel prychnęła cicho, jakby chciała powiedzieć ta, jasne.- Damien, twoja córka tu jest – Valerie krzyknęła, wracając do kuchni.
- Wszystko w porządku kochanie? - moja mama spytała Hazel, a ona przytaknęła, wypuszczając oddech.
- Ja po prostu... potrzebuje powietrza – powiedziała do siebie, a moja mama spojrzała na nią z współczuciem, gdy Hazel wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi.
- Masz pojęcie o co w tym chodzi? - mój tata spytał po cichu, a ja potrząsnąłem głową, gdy mama zabrała ode mnie rozmokniętą paczkę marchewek.
- Chciałbym – odpowiedziałem, a on zamruczał pod nosem, zanim powiedział mi, żebym poszedł z nim do kuchni.
- Przyjdę z Hazel – powiedziałem, a on uśmiechnął się, mówiąc, żebym się nie spieszył i poszedł do kuchni.
Czekałem parę minut, chodząc tam i z powrotem po przedniej części przedpokoju, gdy myślałem o tym, co się tu kurwa dzieje.
Więc, nie tylko Trent tu był, ale też Natalia... cóż za relaksacyjna wycieczka, żeby odwiedzić rodzinę na święta.
- Czekałeś? - usłyszałem głos Hazel i odwróciłem się, żeby zobaczyć jak zamyka za sobą drzwi.
- Tak, chciałem zobaczyć, czy wszystko w porządku – powiedziałem, a ona uśmiechnęła się, w tym samym czasie jej policzki się lekko zaróżowiły.
- Jest okej... cóż przynajmniej teraz – odpowiedziała. - Dalej chcesz walnąć mojego ojca i Trenta w twarz? - powiedziała, a ja zaśmiałem się z niej gdy oboje przeszliśmy przez przedpokój do kuchni.
Rozmowa która trwała, natychmiast ucichła, a intensywne napięcie wypełniło pokój ogłuszającą ciszą.
- Nie przejmujcie się mną – powiedziała Hazel przechodząc obok Natalii, a ja uśmiechnąłem się znacząco, gdy Trent spojrzał na mnie niepewnym spojrzeniem... niedługo jego wyraz twarzy będzie pełen bólu przez to co mam zaplanowane.
- Ojej, co ci się stało w szczękę? - spytała mnie Natalia, a ja mogłem zobaczyć jak Hazel rzuca jej złowrogie spojrzenie, gdy usiadłem siedzenie dalej od Trenta.
Wszyscy siedzieliśmy dookoła wyspy, która stała na środku, rodzice Hazel po jednej stronie, Natalia i Hazel po drugiej, a ja i Trent po trzeciej, czwarta nie miała żadnych siedzeń, bo była najbliżej kuchenki.
- Jakiś dupek mnie walnął – odpowiedziałem jej, a Hazel się uśmiechnęła, gdy wyraz twarzy Damiena zamienił się we wkurwiony. - Oh i czemu tu jesteś? Wiem, że nienawidzisz przyjeżdżać do Kanady? - spytałem, a ona uśmiechnęła się cwanie.
- Hazel mnie zaprosiła – powiedziała, a ja spojrzałem na nią, Hazel zrobiła to samo.
Jej rodzice też na nią spojrzeli, a potem z obrzydzeniem na Hazel.
- Nie wymyślaj – odpowiedziała jej Hazel, a ona przewróciła oczami, co nie było zauważone przez Hazel, ponieważ na nią nie patrzyła.
- Ona nic nie wymyśla Hazel, nie zachowuj się, jak grzeczna dziewczynka – powiedział Trent i wtedy nastąpiła moja kolej, żeby się odezwać.
- Bo ty jesteś aniołem, prawda? - powiedziałem, a on prychnął.
- Mówi to ten, który ma zrobione śmiałe zdjęcia – wymamrotał.
- I ciekawe czyja to wina – Hazel spytała sarkastycznie, tylko po to, żeby Natalia się odezwała.
- Nie obwiniaj go za coś, czego nie zrobił.
- Ale z ciebie kurwa hipokrytka – syknęła Hazel, a ja zobaczyłem jak jej rodzice na nią patrzą.
- Naprawdę Hazel? Ona jest hipokrytką? - Trent się z nią droczył takim tonem, który sprawiał, że chciało się go napierdalać w twarz bez przerwy. - A co powiesz o tym, co się stało ata temu? - prowokował ją, a ja uniosłem brwi, gdy jej usta ułożyły się w cienką linię.
- Zrzucasz to na mnie? - powiedziała powoli, jej oczy drwiły, gdy zmrużyła je, a na jej twarz przybrała zdenerwowany wyraz... Mogłem wyczuć, że była na granicy wybuchu... ogromnego wybuchu.
- A czyja to wina? - Trent uśmiechnął się pewny siebie... czy on o tym wiedział?
Czy wszyscy wiedzą oprócz mnie? Co to kurwa ma być?
- Dokładnie wiesz, czyja to wina. Nawet się nie waż próbować zwalać tego na mnie – powiedziała pełna złości, a on zaśmiał się, przedrzeźniając ją.
- Czyli, mam nie zwalać czegoś co zrobiłaś, na ciebie? - powiedział, a ja spojrzałem na moich rodziców, którzy nie wyglądali nawet na trochę zdezorientowanych... czy oni też coś wiedzieli?
Jestem kurwa jedyny?!
- Nie zrobiłam tego – powiedziała prosto.
- Naprawdę? Z tego co słyszałem, to ty to spowodowałaś.
- Trent, zamknij się do cholery – powiedziała, ale on nie przestał.
- Dlaczego? Za dużo wspomnień? - powiedział, przechylając głowę w bok. - To jak dostać w twarz, prawda? - powiedział, a mały oddech pełen bólu, opuścił jej usta wraz z tym zdaniem.
- Możemy iść? - spytała mnie, odchodząc od tej całej sytuacji.
- Nie uciekaj od swoich problemów jak cipka – powiedział i z tym zdaniem, zatrzymała się i odwróciła, podchodząc do krzesła na którym siedział.
W parę sekund można było usłyszeć kontakt skóry ze skórą, gdy Hazel uderzyła go prosto w twarz.
- A co powiesz na to, że kurwa przestaniesz mi je robić? - syknęła, jej ręce się zacisnęły, gdy Trent jęknął trzymając swój nos, z którego leciała powoli krew... - Stwarzasz tyle problemów, a potem się zastanawiasz, dlaczego jestem jaka jestem – prychnęła. - Zniszczę cię i będziesz na samym dole pierdolonej drabiny, gdzie należysz, bo jesteś nieliczącym się gównem – powiedziała pełna złości, a ja wstałem, ponieważ dochodziło do momentu, gdzie jej frustracja stawała się kolejnym epizodem zachwianej frustracji.
- Daj spokój – powiedziałem, a ona odepchnęła moje ręce, gdy przyciągałem ją do siebie.
- Pierdolony dupek – prychnęła, a on wstał.
- A co powiesz na to, że zostaniesz na swoim miejscu i porozmawiamy o tym jak normalni ludzie – warknął, nie robiąc sobie nic z krwi lecącej z jego nosa. - Bo ostatnim razem jak sprawdzałem, to nienawidziłaś przemocy.
- Ta, ty jesteś kurwa wyjątkiem – powiedziała i w ułamku sekundy on się pochylił jęcząc przekleństwa, gdy złapał się pomiędzy nogami, a Hazel wypuściła zirytowany oddech przez nos. - Wkurw mnie jeszcze raz, a przysięgam że...
- Że co? Zrobisz mu krzywdę jeszcze raz? - odezwała się Natalia, a Hazel na nią spojrzała.
- O patrzcie, pies potrafi mówić – zakpiła, a Natalia zmrużyła oczy pełna złości. - Zamierzasz być taka żałosna i patrzyć się na mnie, żebym sobie poszła, bo to – powiedziała Hazel, a moje oczy otworzyły się szeroko, gdy przerwała, kiedy Natalia podniosła swoją rękę i uderzyła ją w twarz.
Kontakt skóry ze skórą rozległ się po cichym pokoju, gdy zobaczyłem jak głowa Hazel odwróciła się w bok przez siłę uderzenia.
Jezu Chryste... tak, powinienem coś zrobić...
- Ty pierdolona... - Hazel zaczęła, ale ja objąłem ją w talii moim ramieniem, wiedząc, że cała sytuacja będzie 10 razy gorsza, jeśli nie zainterweniuje. - Puść mnie – zażądała, gdy podniosłem ją jedną ręką, zabierając od tego gówna, które się działo, ale to nie powstrzymało ją od kopania, co tylko zaskutkowało, że Trent dostał z kopniaka w twarz, gdy obok niego przechodziłem.
Jęknął, trzymając swoją twarz i jaja, a Natalia sapnęła podchodząc do niego, gdy Hazel kontynuowała odpychanie moich rąk.
- Justin! - powiedziała szturchając moje ręce, gdy usłyszałem jak wzdycha pełna złości. - Jezu Chryste puść mnie! - zawołała, a ja wyniosłem ją z kuchni.
Wszedłem po schodach wciąż ją trzymając, gdy jęczała, żebym ją puścił, żeby mogła i tu cytuję kopnąć Natalię w twarz zamiast Trenta.
Zwyczajnie ją ignorowałem, wiedząc, że mogę ją wnerwić jeszcze bardziej, jeśli się odezwę niosąc ją do mojej sypialni. Otworzyłem drzwi stopą, zanim je zamknąłem za mną i postawiłem ją na ziemi, tylko po to, żeby zaczęła na mnie krzyczeć.
Zostałem popchnięty na drzwi i wypuściłem oddech, gdy uderzała mnie w klatkę piersiową swoją ręką.
- Mogłam ją kurwa uderzyć, a ty mnie wyniosłeś – zawołała pełna złości, a ja spodziewałem się, że zrobi mi pogadankę, ale ona zażądała, żebym się odsunął od drzwi i pozwolił jej wyjść, żeby mogła zejść na dół i dokończyć to co zaczęła.
- Nie – powiedziałem, a ona była cicho, oddychając ciężko gdy spojrzała na mnie pełna złości... okej teraz się może trochę boję...
- Rusz się – zażądała, jej ręce się trzęsły zanim je zacisnęła, gdy znów potrząsnąłem moją głową. - Justin – powiedziała, jej usta ułożyły się w linie, a ja potrząsnąłem głową pozwalając jej złości osłabnąć, gdyż wiedziałem, że nie chciała się zachowywać tak jak teraz się zachowywała, bo parę sekund później pełen bólu, ale sfrustrowany wyraz twarzy, który miała na sobie pół godziny temu, znów się pojawił.
Przełknęła ślinę rozluźniając ręce, gdy jej wzrok skupiał się na wszystkim, tylko nie na mnie, co nie powstrzymało mnie od obserwowania jej.
Patrzyłem jak powoli się załamuje, jej oczy wypełniły łzy złości, gdy jej usta ułożyły się w grymas bólu.
Usiadła na podłodze opierając się o łóżko, jej ręce zakryły jej twarz i wtedy usłyszałem jej pierwsze pociągnięcie nosem, które sprawiło, że moje ręce swędziały, żeby uderzyć Trenta, gdy fantazjowałem o słownym znęcaniu się nad Natalią.
Jej pociąganie nosem kontynuowało się, a ja westchnąłem podchodząc do niej.
Uklęknąłem, zanim usiadłem i oparłem się o moje łóżko obok niej, wyciągając moją rękę i przyciągając ją do mojego boku, gdy cicho płakała.
Zostałem w tej pozycji, z nią przytuloną do mojego boku, przez parę minut. Jej płacz wydostawał się z jej ust i odbijał się od ścian do moich uszu, gdy próbowałem wymyślić rodzaje powodów, które mogły spowodować sytuację, która wydarzyła się jakieś 10 minut temu.
- Nie chciałam go uderzyć – zapiszczała, a ja westchnąłem, nie wiedziałem co powiedzieć, ponieważ czułem, że potrzebuje więcej słów, niż moje pełne pocieszenia, żeby to co się stało, mogło zostać rozwiązane. - O jest po prostu... taki irytujący – zapłakała, opierając się o moje ramię i odchylając głowę do tyłu tak, że opierała się o mój materac.
Czknęła, próbując złapać oddech, gdy położyła ręce na swojej twarzy biorąc głęboki oddech, który potem wypuściła.
Byłem cicho, gdy to robiła, moje myśli wciąż wymyślało nowe powody, dlaczego rodzina Hazel, było trochę inna – okej, może byli bardzo zjebani, ale wciąż...
- Justin – powiedziała, a ja spojrzałem na nią, jej głowa się odwróciła w moją stronę, gdy na mnie spojrzała.
Kontynuowała patrzenie na mnie przez parę sekund, zanim otworzyła usta, a potem je zamknęła... zamierzała mi powiedzieć?
- Możesz to powiedzieć – zachęciłem ją delikatnie, biorąc jej rękę w moją i delikatnie gładząc jej knykcie moim kciukiem... moje ręce były dwa razy takie jak jej.
- Mogę ci ufać? - spytała cicho z niepewnym spojrzeniem.
- Oczywiście, że możesz – powiedziałem, zapewniając ją, gdy ścisnąłem delikatnie jej dłoń.
Jej oczy przeskanowały mnie, a ja mogłem poczuć jak moje serce zaczyna niekomfortowo bić w mojej klatce piersiowej, gdy moje ciało przygotowywało się na to, co miała powiedzieć... ale sądzę, że mój mózg bardziej tego potrzebował, ponieważ jej słowa sprawiły, że poczułem, że świat się zatrzymał.
- Natalia spała z moim tatą.


--------------------------
Hola, y'all missed me?
No i co sądzicie o rozdziale?
Jak wam się podobał?
Seriously guys, mam średnio 50 wejść na bloga dziennie, a nikt z was nie komentuje.... a ja spędzam godziny na tłumaczeniu, a nie jak wy możecie spędzić parę minut na komentarzu.....
Doceńcie trochę moją pracę no.
Jakby co to możecie pisać na asku.
To wszystko.
Adios.
7 komentarzy = update

10 komentarzy: